#32 Colleen Hoover - It ends with us [PREMIERA]

października 26, 2017



Jeśli doświadcza się przemocy osobiście, nie jest tak prosto nienawidzić oprawcy, który przez większość czasu jest dla nas niczym dar z nieba. 

Lily Bloom obiecała sobie, że nie będzie taka jak matka. Zbyt wiele scen z dzieciństwa zapadło jej w pamięć, żeby pozwolić sobie na życie, które przynosiło niewiele ponad cierpienie. Dlatego młoda kobieta płynie dalej, przed siebie, żeby spełniać marzenia. Kiedy jednak los stawia na jej drodze Ryle'a, przystojnego lekarza, nic już nie będzie takie samo. Zwłaszcza, że jak spod ziemi pojawia się dawno niewidziany przyjaciel, Atlas, który znając przeszłość Lily, będzie widział to, co dla innych jest niewidoczne. 

To chyba najbardziej emocjonalna książka, jaką napisała Colleen. Zresztą sama, w posłowiu wyjaśnia powody jej powstania. Autorka składa nią hołd swojej dzielnej matce, która nie bacząc na reakcje otoczenia czy problemy finansowe, odeszła od męża, który o jeden raz za dużo podniósł na nią rękę. W trosce o dobro córek i z szacunku o ich przyszłe kontakty z ojcem, postanowiła się rozwieść. Hoover podkreśla, że dzięki tej trudnej decyzji, teraz, w dorosłym życiu pamięta tylko te dobre z nim chwile.

Lily nie miała takiego szczęścia. Matka trwała przy ojcu na dobre i na złe, nie bacząc na to jak sytuacja odbija się na córce. Pewnie dlatego w dniu pogrzebu taty, Lily nie znajduje żadnego dobrego słowa, które mogłoby go opisać. Kiedy ją poznajemy, kobieta wydaje się twardo stąpać po ziemi, wiedzieć czego chce i powoli do tego dążyć.

Od samego początku ją polubiłam. Kibicowałam jej związkowi z Ryle'em, ale kiedy pojawiły się kłopoty, sama zastanawiałam się co zrobi. Wszystkie okoliczności wskazywały, żeby podjęła tą jedyną, słuszną, ale serce wcale nie było tego pewne. Tak się dzieje, kiedy z rozumem mu nie po drodze. Lily próbowała usprawiedliwiać zachowanie ukochanego, ale wspomnienia dzieciństwa sprawiały, że przyszłość rysowała się w czarnych barwach. Nigdy nie byłam na miejscu dzieci i kobiet dotkniętych przemocą domową, dlatego nie mam pojęcia jak zachowałabym się w sytuacji Lily. Pewnie z tego powodu szanuję jej decyzję.

Ryle od początku wydaje się sympatyczny. Dla związku z Lily zmienia całe swoje dotychczasowe postępowanie. Brzmi jak w bajce? Do czasu. W dosłownie kilku sytuacjach jego porywczość bierze górę. A to za dużo dla Lily. Następuje litania przeprosin, błagań, które sprawiły, że w moich oczach Ryle przestał być mężczyzną, a stał kimś, kto nie zasługuje na bycie w związku z kimkolwiek. Trzeba jednak oddać autorce, że przedstawiła Ryle'a w sposób, który budzi cieplejsze uczucia. Do samego końca, mimo tego, co zrobił.

"Incydenty" nie pojawiały się co chwilę. Było to raczej kilka podbramkowych sytuacji, z których jednak tez składa się życie. Te przyjemniejsze dominowały w książce, ale to te mroczne silniej działały na emocje.

Na samym końcu końcu wydawcy umieścili informacje dla osób, które spotkały się z przemocą domową. Z problemem, który w  naszym społeczeństwie wciąż jest zamiatany pod dywan. Na szczęście są organizacje, które pomagają ofiarom, oczywiście, pod warunkiem, że te same tego chcą.

Muszę przyznać, że ciężko pisało mi się tę recenzję. Choć nigdy nie znalazłam się w takiej sytuacji jak bohaterka, czułam się, jakbym stała obok niej i przeżywała jej rozterki. "It ends with us" zostanie w mojej głowie na długo. Jest potwierdzeniem, że niektóre książki po prostu muszą powstać.

You Might Also Like

0 komentarze

Szukaj na tym blogu

Like us on Facebook

Flickr Images