#29 Monika Szwaja - Zupa z ryby fugu

października 17, 2017



Ryba fugu jest trująca, jeśli kucharz nieumiejętnie się z nią obchodzi. Wystarczy jeden nieostrożny ruch, żeby otruć siebie i wszystkich dookoła. Życie wygląda podobnie. Jedna decyzja może pociągnąć za sobą lawinę nieszczęść.

Po książki Moniki Szwai sięgam zawsze, kiedy potrzebuję przerywnika między cięższymi lekturami. Powieści tej autorki to świetny rozluźniacz, ciepła historia z gwarantowanym szczęśliwym zakończeniem. Tym razem nie do końca tak było skoro zostałam z dość sporym książkowym kacem.

"Zupa z ryby fugu" to historia dwóch młodych kobiet znajdujących się na zupełnie różnych etapach życia. Anita to rozpoczynająca karierę pani architekt, świeżo poślubiona żona Cypriana, która wskutek coraz większych nacisków ze strony teściowej, częściej zaczyna myśleć o dzieciach. Miranda dostaje się na swoją wymarzoną polonistykę i ani jej w głowie dylematy nieznanej jej, póki co mężatki. Wkrótce losy tej dwójki dramatycznie się skrzyżują.

Anita i Cyprian, pomimo wielkich chęci, nie mogą doczekać się potomka. Zaczyna to wywoływać ich frustrację. Przede wszystkim Anita czuje się coraz gorzej. Nie rozumie dlaczego nie może zajść w ciążę, skoro tak wielu kobietom udaje się to bez większego trudu. Namówiona przez koleżankę, decyduje się na in vitro. Temat ten budzi w Polsce wiele emocji. Autorka nie opowiada się jednoznacznie po stronie czy to zwolenników, czy przeciwników zapłodnienia pozaustrojowego. Pokazuje nam tę sytuację z perspektywy młodych ludzi, którzy bezskutecznie starają się o dziecko. Opisuje ich zmagania z kolejnymi próbami, nerwy, chaos w głowie i nadzieję na doczekanie potomka.
Ale sprawy nie idą po myśli małżonków. Pewnie dlatego zdesperowana Anita decyduje się na wynajęcie surogatki. I tu zaczyna się chyba najbardziej kontrowersyjna część powieści. W Polsce kolokwialne "wynajęcie brzucha" nie jest jednoznacznie uregulowane przez przepisy. Jedyne, co wiadomo to, że dziecko może mieć jedną matkę i jednego ojca oraz to, że matką jest ta kobieta, która dziecko urodziła. Wobec powyższego, nie pokrewieństwo genetyczne, a urodzenie jest kwestią decydującą o macierzyństwie. Brak jasnych przepisów sprawia, że "biologiczni" rodzice powołują się na adopcję ze wskazaniem, a kobieta, która urodziła, zrzeka się praw do dziecka. 
 
Wprawdzie książka porusza kwestie prawne, ale daleko bardziej skupia się na emocjach bohaterów. W końcu czy to coś złego, że kobieta chce mieć dziecko i robi wszystko, co umożliwia jej współczesna nauka, żeby je mieć? Tylko co się stanie, kiedy zamiast zdrowego rozsądku umysł zaczyna zatruwać obsesja? Anita jest pochłonięta myślami o dziecku, dlatego traktuje surogatkę przedmiotowo, jak inkubator potrzebny jedynie przez dziewięć miesięcy aż pojawi się dziecko.

I tu zaczyna się problem, bo wynajęta dziewczyna przestaje myśleć jedynie o pieniężnym charakterze transakcji.

Książka dała mi do myślenia. Z jednej strony zastanawiałam się jak można powierzyć urodzenie swojego dziecka obcej kobiecie, a z drugiej próbowałam wczuć się w sytuację kobiety, której organizm nie jest w stanie donosić ciąży. Dlaczego ma cierpieć, skoro współczesna medycyna pozwala innymi metodami osiągnąć to, co jeszcze niedawno wydawało się niemożliwe?

Nie mam zamiaru rozpoczynać tu dyskusji na temat moralności albo jej braku u bohaterów. Ich motywy nie do końca wydają mi się właściwe, ale przecież jeśli nie znajdujemy się w podobnej sytuacji, czy mamy prawo, żeby ich oceniać?

You Might Also Like

0 komentarze

Szukaj na tym blogu

Like us on Facebook

Flickr Images