#31 Rowan Coleman, Cara Delevingne - Mirror, Mirror [PREMIERA], czyli rzecz o tym, że nie każdy książki pisać musi

października 23, 2017

Zadawaliście sobie kiedyś pytanie co się dzieje, kiedy celebryci biorą się za pisanie książek? No właśnie czasem wychodzą z tego małe potworki. Takie jak ten. 

Cara Delevingne to aktorka, modelka i Instagram wie, co jeszcze. Pewnego dnia dziewczyna postanowiła napisać książkę, która z miejsca - a właściwie z racji nazwiska autorki - zyskała międzynarodową sławę. Publikacja doczekała się niesamowitej kampanii reklamowej i szczerze mówiąc, nie wiem z jakiego powodu zyskała tak pozytywne opinie. Wróć. Domyślam się dlaczego. I boję się myśleć, że teraz wystarczy głośne nazwisko, żeby książka stała się hitem. 

A ta jest po prostu słabiutka, mimo ewidentnego potencjału. W skrócie opowiada o czwórce przyjaciół, którzy tworzą szkolny zespół o tytułowej nazwie Mirror, Mirror. Według zgodnej opinii otoczenia, Red, Naomi, Leo i Rose grają, jakby urodzili się w świecie złożonym z nut. I wszystko układa się wspaniale do dnia, w którym Naomi znika, a kilka tygodni później zostaje znaleziona nieprzytomna. Policja twierdzi, że była to próba samobójcza, lekarze walczą o życie dziewczyny wprowadzając ją w stan śpiączki farmakologicznej, a przyjaciele próbują znaleźć odpowiedź na pytanie, co rzeczywiście się stało, bo w samobójstwo Naomi nie wierzą. 

W zapowiedziach przedstawiano "Mirror, Mirror" jako genialny thriller. Hmm... Ani genialny, ani thriller. Bardziej przypominał średniej jakości obyczajówkę, w której głównym problemem jest walka o własną osobowość i próbę akceptacji. Tajemnice Naomi schodzą na drugi plan, jakby jej zniknięcie nie było najważniejszym tłem fabuły. Królują za to dramaty w domu Red, jakby stanowiły clou całej powieści.   

Akcja ciągnęła się ślamazarnie. Po około jednej czwartej mogłam streścić fabułę w kilku zdaniach. Po połowie niewiele się zmieniło. I nie, pod koniec nie było fajerwerków, tempo się nie zmieniło, najważniejsza scena nie przyniosła wielu emocji (może dlatego, że o wiele wcześniej domyśliłam się, kto odpowiada za nieszczęścia Naomi).

Bohaterowie. Tutaj też muszę się trochę popastwić. Narratorem jest Red, prawdziwe imię tej postaci poznajemy dopiero później. I zdaję sobie sprawę, że to był celowy zabieg, ale od samego początku ciężko było się zorientować czy Red jest chłopakiem, czy dziewczyną. Kiedy już jako tako poukładałam sobie to w głowie, okazało się, że jest zupełnie inaczej. Z ciekawości wróciłam do przeczytanych fragmentów, chcąc sprawdzić czy to ja mam problem z zaimkami osobowymi, ale okazało się, że wcześniej akcja z Red odbywała się całkowicie bezosobowo. Pewnie tak miało być, ale czytelników może wprowadzić w konsternację i zniechęcić do lektury. 
Pozostali giną gdzieś w odmętach stronic. Jedyną, na którą zwróciłam uwagę była Ashira, bezkompromisowa, odważna, twardo stąpająca po ziemi. Jako drugoplanowa, nie pojawiała się często, ale za każdym razem jej działania popychały akcję do przodu. Obecność Leo jeszcze jakoś dało się znieść, ale Rose to kompletnie inna historia. Mdła i niesympatyczna, nie sprawiała w ogóle wrażenia, jakby Naomi w ogóle ją obchodziła. 

"Mirror, Mirror" miała być powieścią o dorastaniu, trudnych wyborach, poszukiwaniu siebie. Wyszło coś, co wydaje się przegadaną dyskusją na sprawę, która porusza opinię publiczną, ma chwycić za serce ze względu na tematykę. Cóż, mnie nie poruszała. 

You Might Also Like

0 komentarze

Szukaj na tym blogu

Like us on Facebook

Flickr Images