#19 Guillame Musso - Dziewczyna z Brooklynu

września 05, 2017



W pewnym wieku człowiek nie boi się już niczego... z wyjątkiem wspomnień. 

Mniej wiesz, lepiej śpisz. A kiedy poznasz czyjeś tajemnice, musisz się liczyć z konsekwencjami prawdy. Tak jak Raphael, który tuż przed ślubem z Anne dowiaduje się o niej czegoś, co wywraca życie obojga do góry nogami. 

Guillaume Musso to jeden z najpoczytniejszych francuskich pisarzy. Jego powieści sprzedają się wyśmienicie, a wielu czytelników uważa go za mistrza w swoim fachu. Mimo, że często natrafiałam na to nazwisko, dopiero teraz postanowiłam przeczytać którąś z napisanych przez niego książek. Padło na nowość "Dziewczynę z Brooklynu". Jako, że to było moje pierwsze podejście, zupełnie nie wiedziałam czego mogę się spodziewać.

I teraz, świeżo po lekturze, sama nie wiem czy sięgnę po kolejne dzieło Musso. Owszem, historia od początku do końca wydawała się bardzo interesująca, świetnie zawiązane wątki, mnóstwo cliffhangerów przenoszących akcje i zainteresowanie czytelnika cały czas w kierunku, z którego nie ma już odwrotu, sekrety tytułowej bohaterki wychodzące na światło dzienne niczym grzyby po jesiennym deszczu i zakończenie, którego nie starałabym się nawet przewidzieć (choć kilka ostatnich stron wydawało się mocno naciąganych). Jednym słowem, ideał.

No nie do końca. O ile fabule nie można nic zarzucić, bo została nieźle skonstruowana  i ani na chwilę czytelnik nie traci uwagi, to czasem sposób wykonania zaczynał mnie lekko irytować. Rozdziały pisane z punktu widzenia Raphaela w narracji pierwszoosobowej, a Marca w trzecio. Spotkałam się nie raz z tym zabiegiem i krótko mówiąc, nie przypadł mi do gustu. Zabrakło mi tu spójności, którą naprawdę bardzo cenię. Możecie powiedzieć, że się czepiam i że to nie jest istotny szczegół, ale podczas czytania mocno dawał mi się we znaki, a to sprawia, że przestaję cieszyć się lekturą.

Bohaterowie. Niby tu też wszystko w porządku, Raphael budzi sympatię od samego początku, ciężko potraktowana przez los Anna również. Marc to mężczyzna po przejściach, emerytowany policjant, surowy w obyciu, ale to ten pozytywny, więc jakoś można to przeżyć. Chyba jednak nikt z tej trójki nie zainteresował mnie na dłużej. Mimo ogromu ciągnących się za nią tajemnic, potencjał tkwiący w Annie nie został wykorzystany. Pełnia uwagi została przeniesiona na jej matkę i, koniec końców, rozumiem czemu, ale nadal czuję niesmak. Tytułowa dziewczyna fizycznie pojawiła się bowiem w książce tylko dwa razy.

Z "Dziewczyny z Brooklynu" można było wyciągnąć więcej. Potencjał historii wydawał się znacznie większy niż jej wykonanie. Trochę taki przerost formy nad treścią.

Cóż, mój książkowy wrzesień nie zaczął się od dobrego wyboru. 

You Might Also Like

0 komentarze

Szukaj na tym blogu

Like us on Facebook

Flickr Images