#20 Olga Rudnicka - Granat poproszę!
września 11, 2017Moje pierwsze spotkanie z twórczością Olgi Rudnickiej przypadło na historię drobnej postury pisarki romantycznych powieści, która - pełna wiary w miłość do grobowej deski - dowiaduje się, że jej mąż postanawia odejść do innej kobiety, a ją, Emilię, zostawia z dziećmi, kredytem, upierdliwą matką i męczącą teściową.
Olga Rudnicka, mimo młodego wieku, ma już na koncie kilka książek. Pisarka serwuje nam kryminały z zacięciem humorystycznym, takie przy których zagadka zdaje się schodzić na drugi plan przy zachowaniu, wypowiedziach i zdarzeniach dotykających bohaterów. W "Granat poproszę!" mamy całą plejadę postaci nietuzinkowych, od myślącego rozporkiem Cezarego, przez Emilię martwiącą się sytuacją życiową wymyślanych protagonistów swoich książek, przez dwójkę rezolutnych nastolatków, po Adelę i Jadwigę, matkę i teściową kradnące show przez całą powieść. A jeśli dodamy do tego Wieśkę, nieprzeciętną agentkę Emilii, robi się z tego niezła szopka.
Starsze panie z werwą godną pozazdroszczenia od razu wzbudziły moją sympatię i z miejsca stały ulubionymi postaciami. Ich początkowa niechęć do siebie przeradza się we wspaniałą komitywę, kiedy uporządkowany świat Przecinków nagle staje na głowie. Kobiety postanawiają wziąć sprawy we własne ręce, nie pytając przy tym innych o zdanie. Momenty, w których zaczynają dyskutować wprawiają otoczenie w zakłopotanie, konsternację czy wstyd. A przecież one tylko się martwią!
Główna bohaterka, Emilia, poczytna pisarka romansów - w końcu ktoś ją rozpoznał i poprosił o autograf! - przechodzi w opowieści przez sporą metamorfozę, i nie mam tu na myśli zmiany wyglądu - choć i on spektakularnie zostaje poprawiony. Wydarzenia, których jesteśmy świadkami sprawiają, że Emilia z kobiety skupionej przede wszystkim na książkach przeistacza się w głowę rodziny, twardo stąpającą po ziemi, która przy wydatnej pomocy córki uświadamia sobie, że kredyt sam się nie spłaci.
Lekkie pióro autorki sprawia, że książkę można pochłonąć w jeden dzień. Akcja toczy się sprawnie, głównie w oparciu o dialogi, opisów nie ma wiele, a jeśli już się pojawiają, stanowią niezłe uzupełnienie fabuły. W powieści nie ma tradycyjnych rozdziałów, pisarka (albo wydawcy? nie wiem kto decyduje o takich sprawach) zdecydowała się na podział na sceny, dzięki czemu można przerwać lekturę w każdym momencie.
Nie mam wątpliwości, że to mój początek przygody z twórczością Olgi Rudnickiej. Jeśli inne jej książki trzymają podobny poziom, zostanę na dłużej.
0 komentarze