#70 Anna H. Niemczynow - Dziewczyna z warkoczami

marca 22, 2018



Trochę jest mnie ostatnio mniej z racji obowiązków, ale postaram się wstawiać przynajmniej jedną recenzję w tygodniu. Tak, żebyście o mnie nie zapomnieli. Mam nadzieję, że już niedługo znajdę więcej czas na pisanie postów, bo książki same się nie opiszą. 

Jak wiecie, rzadko piszę negatywne recenzje. Albo mam takie szczęście, że trafiam na pozycje, które mi się podobają, albo po prostu ostatnio autorzy piszą naprawdę dobre powieści. Cóż, mam nadzieję, że jest i tak, i tak. Dzisiaj jednak muszę podzielić się z Wami opinią o książce o uroczym tytule "Dziewczyna z warkoczami". Tytuł niezobowiązujący, opisu nie czytałam (może to i szkoda), pomyślałam więc, że spędzę miłe chwile przy ciekawej lekturze. 

Uprzedzam. Nie, nie spędziłam. Bardziej się męczyłam niż relaksowałam, ale że moje przyzwyczajenie nie pozwala przerwać czytania, dopóki się nie skończy ostatniej strony, nawet jeśli książka jest "do luftu", to przewracałam stronę za stroną, co jakiś czas otwierając szeroko oczy ze zdumienia.

Uwaga! Recenzja może zawierać spoilery!

Główną bohaterką "Dziewczyny z warkoczami" jest Paulina, dwudziestoczterolatka kończąca studia pedagogiczne. Paula jest rozpieszczaną przez rodziców jedynaczką, ma oddaną przyjaciółkę Dagmarę, jej życie jest prawie sielanką. Jedyne co spędza sen z powiek Pauli to brak pomysłu na życie po studiach. W tym samym czasie do domu rodziców Dagmary sprowadza się ich dawny przyjaciel Mikołaj, mężczyzna po przejściach, który ma nadzieję odzyskać spokój po bolesnym rozwodzie. 

Brzmi sielsko, prawda? No i właśnie tak było, ale aż za bardzo. Poziom cukierkowości jest wręcz przytłaczający, bohaterka jest piękna, mądra, idealna, nie ma w niej nic, do czego można się przyczepić. Irytujące, prawda? Zazwyczaj szukamy w bohaterach wad, które sami możemy mieć, wtedy postacie wydają się bardziej realne. Dla mnie Paulina była zbyt nieskazitelna, czegokolwiek się nie złapała, wychodziło jej wszystko. Wkurzające, co?

Wkrótce Mikołaj i Paulina złapali kontakt, tak dobry, że po trzech dniach wylądowali w łóżku, zapewniając się o wielkiej miłości? Seriously? Dawno nie czytałam czegoś tak banalnego. I niby świadomość jet wielka, mamy XXI wiek, a Paulina dopiero po jakimś czasie, podczas rozmowy z przyjaciółką przypomina sobie, że chyba jednak nie zastosowali zabezpieczenia. Czujecie paradoks? Wyedukowana dziewczyna, przyszły pedagog, rzuca się na dopiero co poznanego faceta będącego niemal w wieku jej ojca i nie ogarnia tak podstawowej sprawy. W sumie, w tej sytuacji nie chciałabym zrzucać winy tylko na Paulę. Mikołaj, czterdziestoletni mężczyzna też powinien o tym pamiętać. Ale skoro to był pełen spontan? No cóż, stało się.

Aha, i po dwóch miesiącach Paulina uświadamia sobie, że od jakiegoś czasu nie miała okresu. Świetnie, przypominam, młoda odpowiedzialna (no chyba jednak nie) kobieta, dopiero po kilku tygodniach przypomina sobie o kobiecych sprawach. Ideał? Hmm, wątpię. 

Teraz, przyznajcie się z ręką na sercu. Słyszeliście kiedyś o zespole Myslovitz? To ten, co największą sławę zdobył z Arturem Rojkiem. Pewnie kojarzycie kilka piosenek. A Paula nie. Podczas jednego ze spotkań Mikołaj zacytował tekst piosenki, dziewczyna zapytała go o wykonawcę stwierdzając, że to pewnie zespół z czasów jego młodości. W tym momencie poczułam się jak dinozaur. Zespół powstał w 1992 roku, więc ok, zgadzam się, że wtedy mogła przypadać młodość Mikołaja, ale, na litość boską, tekst Pauliny zabrzmiał, jakby Myslovitz grali już w czasach przedpotopowych. I doskonale rozumiem, że nie trzeba się znać na każdym rodzaju muzyki, mimo to, powyższa scena totalnie mnie rozbroiła.

Miałam też wrażenie, że Paula jest jakaś, jakby to ująć? Niestabilna? Po tym jak z ust jej faceta padają naprawdę ważne słowa na temat jego przeszłości (przyznać się, kto nie wpadłby w popłoch dowiadując się, że twoja druga połówka w młodości była miłością życia twojej nieżyjącej matki?), zdaje się nic sobie z tego nie robić. Mnie chyba trafiłby jasny szlag, a dziewczyna ma jedynie ochotę na jedzenie. 

Książka niestety się dłużyła. Wydarzenia z pierwszej części można było skondensować do jednej trzeciej, bo tak naprawdę coś zaczynało się dziać pod koniec. Więc nie, fajerwerków nie było. 

Trochę się rozpisałam, ale to dobrze. Jeśli popełnicie taki błąd jak ja i chwycicie za tę książkę, robicie to na własną odpowiedzialność. Ja ostrzegałam!

  

You Might Also Like

0 komentarze

Szukaj na tym blogu

Like us on Facebook

Flickr Images