Książki, do których wracam, czyli kilka słów o Harrym Potterze

lutego 13, 2018

Jest taka jedna seria książek, która stoi sobie na mojej półce i wcale nie zarasta kurzem, bo raz na jakiś czas muszę do niej wrócić. Można powiedzieć, że to właśnie od niej zaczęło się moje nałogowe czytanie książek. O czym mowa? Oczywiście o Harrym Potterze. 

Pierwszy tom przeczytałam jeszcze w gimnazjum (a to było już dosyć dawno), potem pochłonęłam drugi i tak się dobrze złożyło, że za chwilę premierę miał trzeci. Niestety, po przeczytaniu "Więźnia Azkabanu" musiałam już posłusznie czekać na pojawienie się kolejnych części. A nie było to łatwe, bo pierwsze trzy książki spodobały mi się na tyle, że aż do wydania następnych książek z serii, co chwilę powracałam do poprzednich. Pewnie dlatego niektóre teksty znam na pamięć.

”Może jest,a może go nie ma (Lord Voldemort), ale pozostaje faktem,że potrafi się poruszać szybciej niż Severus Snape, gdy mu się zagrozi szamponem."

Nie ma chyba na świecie wielu ludzi, którzy nie słyszeli o młodym czarodzieju. Przyczyniły się do tego nie tylko książki, ale nakręcone później filmy. O czym jest ta seria? Dobrze wiecie, ale przypomnę. Wychowywany przez wujostwo jedenastoletni Harry Potter dowiaduje się, że jest czarodziejem (i to nie byle jakim) i od września będzie uczęszczał do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Jego wielka przygoda trwa siedem lat i nie brakuje w niej momentów pełnych humoru, emocji, napięcia, strachu i przerażenia.

"Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą."

Gdybym miała ustalić ranking ulubionych części to na podium znalazłby się "Więzień Azkabanu", "Zakon Feniksa" i "Książę Półkrwi". Trzeci tom według mojej oceny jest pierwszym, który przestaje być bajką, to tu zaczyna się prawdziwa konfrontacja z mocami ciemności. Nie bez znaczenia była adaptacja wyreżyserowana przez Alfonso Cuarona. Reżyser zrezygnował z pięknych plenerów, kolorowych szat i zdecydowanie postawił na pokazanie mrocznego obliczania magii. To był strzał w dziesiątkę, bo "Więzień Azkabanu" nie jest już historyjką, którą można czytać małym dzieciom, a stał się tak naprawdę jedną z ważniejszych odsłon historii walki z Voldemortem. 

„-Och, jesteś prefektem, Percy? Dlaczego nam nie powiedziałeś? Nie mieliśmy pojęcia.
-Daj spokój, przecież pamiętam, że coś o tym wspominał. -Raz… -Albo dwa… -Chwilę temu… -Przez całe lato…”

No i ten Voldemort. Bez niego nie byłoby tej wspaniałej opowieści. I mimo, że wiem, jaki z niego podlec, to mimo tego, cieszę się, że powstał taki bohater. No bo wiecie, dobrze wykreowany czarny charakter jest na wagę złota! A propos bohaterów. Owszem, lubiłam Harry'ego, Rona i Hermionę, ale największą sympatią darzyłam Syriusza Blacka, Freda Wesley'a i Remusa Lupina. I do dziś (uwaga spoiler!) nie mogę darować Rowling, że cała trójka musiała pożegnać się z życiem. O ile śmierć Syriusza byłam w stanie zrozumieć (co nie znaczy, że się z nią pogodziłam) to odejścia pozostałej dwójki zupełnie nie pojmuję.  



„Zawsze uważałem, że my z Fredem powinniśmy dostać ze wszystkiego P, bo sam fakt, że pojawiliśmy się na egzaminach, był powyżej oczekiwań.”  

Książki z tej serii już na zawsze pozostaną moimi ulubionymi. Jest w nich coś tak niesamowitego (magia?), że muszę sobie raz na jakiś czas przypomnieć treść wszystkich tomów - mimo, że doskonale wiem co znajduje się na następnej stronie! I choć jeszcze jest tyle powieści, które czekają na przeczytanie, a moja dobra nie chce się rozciągnąć, zawsze będę wracać do książek, które sprawiły, że stałam się nie tylko fanką Pottera, ale i nałogowym książkoholikiem. Pewnie dlatego moje książeczki są tak sfatygowane, ale i tak o nie dbam!


"Nadchodzi czas, kiedy będzie trzeba wybrać między tym co dobre, a tym co łatwe."

Wiem, wiem, listu z Hogwartu już nie dostanę, ale zawsze można pomarzyć! 
 

You Might Also Like

0 komentarze

Szukaj na tym blogu

Like us on Facebook

Flickr Images