#12 Amie Kaufman, Jay Kristoff - Illuminae
sierpnia 04, 2017
"Illuminae" swoją światową premierę miało w październiku 2015 roku. Rok później ukazała się druga część. W Polsce mało kto słyszał wówczas o tej książce. Na szczęście teraz i w kraju nad Wisłą czytelnicy mogą zapoznać się z tym niezwykłym wydaniem. A wszystko za sprawą wydawnictwa Moondrive, które z pomocą armii książkoholików podjęło się wydrukowania tego przeboju.
Historia przedstawiona w "Illuminae" rozpoczyna się w 2575 roku. W kolonii Kerenza mieszkają Kady i Ezra, główni bohaterowie opowieści. Tego dnia, w którym rozpoczyna się opowieść, Kady rzuca Ezrę. Tego dnia, w którym rozpoczyna się opowieść, wrogi BeiTech dokonuje inwazji na Kerenzę pozbawiając tysiące ludzi życia, a ocalałych dachu nad głową. Tych, co przeżyli ratują trzy statki kosmiczne, wojskowy Alexander i cywilne Hypatia oraz Copernicus. W ślad za nimi rusza należący do BeiTechu pancernik Lincoln. Jego zadaniem jest nie dopuścić, by świadkowie wydarzeń na Kerenzie przekazali wieści o zniszczeniu planety innym mieszkańcom wszechświata. Konfrontacja z wrogiem wydaje się nieunikniona. Gdyby tego było mało, na Copernicusie rośnie liczba śmiertelnych ofiar niebezpiecznego wirusa, a AIDAN - system sztucznej inteligencji zaczyna działać przeciwko ocalonym.
Nie ma tu typowej narracji, dialogi nie są prowadzone w sposób, do którego przywykliśmy. Bohaterowie porozumiewają się dzięki internetowym czatom, wysyłanym e-mailom (ach i ta wszechobecna cenzura!). Mamy wgląd w korespondencję między dowódcami statków, dostęp do tajnych raportów wojskowych, a nawet zapis odczuć(?) - nie wiem czy to właściwe słowo - sztucznej inteligencji. Wydaje mi się, że jednak całą akcję napędzały zapisy z kamer - najczęściej z prowadzonych przez wojsko działań (nierzadko dramatycznych i niezwykle plastycznie przekazanych) oraz śmiałych wypadów podejmowanych przez Kady.
"Illuminae" mocno działa na wyobraźnię. I nie chodzi tu tylko o samą historię, przygodę w międzygwiezdnej rzeczywistości, nieuniknione starcie między statkami kosmicznymi. Czytając tę książkę trzeba uruchomić szare komórki, układając sobie krok po kroku przebieg zdarzeń. Nie ma tu bowiem opisów pomieszczeń, otoczenia, nie ma tła, które zwykle autorzy przedstawiają zanim na dobre zacznie się scena. Nie wiemy jak wyglądają bohaterowie, do końca nie zdajemy sobie sprawy jakimi motywami się kierują (choć zapiski Kady wiele wnoszą do oceny jej charakteru). Sami musimy, niczym puzzle, składać poszczególne części fabuły.
Książkę niezwykle szybko się czyta. Mimo 579 stron, wystarczy jeden dzień, żeby przebrnąć przez całość. Ja się tak nie spieszyłam. Wolałam delektować treścią :-)
Historia przedstawiona w "Illuminae" rozpoczyna się w 2575 roku. W kolonii Kerenza mieszkają Kady i Ezra, główni bohaterowie opowieści. Tego dnia, w którym rozpoczyna się opowieść, Kady rzuca Ezrę. Tego dnia, w którym rozpoczyna się opowieść, wrogi BeiTech dokonuje inwazji na Kerenzę pozbawiając tysiące ludzi życia, a ocalałych dachu nad głową. Tych, co przeżyli ratują trzy statki kosmiczne, wojskowy Alexander i cywilne Hypatia oraz Copernicus. W ślad za nimi rusza należący do BeiTechu pancernik Lincoln. Jego zadaniem jest nie dopuścić, by świadkowie wydarzeń na Kerenzie przekazali wieści o zniszczeniu planety innym mieszkańcom wszechświata. Konfrontacja z wrogiem wydaje się nieunikniona. Gdyby tego było mało, na Copernicusie rośnie liczba śmiertelnych ofiar niebezpiecznego wirusa, a AIDAN - system sztucznej inteligencji zaczyna działać przeciwko ocalonym.
Nie ma tu typowej narracji, dialogi nie są prowadzone w sposób, do którego przywykliśmy. Bohaterowie porozumiewają się dzięki internetowym czatom, wysyłanym e-mailom (ach i ta wszechobecna cenzura!). Mamy wgląd w korespondencję między dowódcami statków, dostęp do tajnych raportów wojskowych, a nawet zapis odczuć(?) - nie wiem czy to właściwe słowo - sztucznej inteligencji. Wydaje mi się, że jednak całą akcję napędzały zapisy z kamer - najczęściej z prowadzonych przez wojsko działań (nierzadko dramatycznych i niezwykle plastycznie przekazanych) oraz śmiałych wypadów podejmowanych przez Kady.
"Illuminae" mocno działa na wyobraźnię. I nie chodzi tu tylko o samą historię, przygodę w międzygwiezdnej rzeczywistości, nieuniknione starcie między statkami kosmicznymi. Czytając tę książkę trzeba uruchomić szare komórki, układając sobie krok po kroku przebieg zdarzeń. Nie ma tu bowiem opisów pomieszczeń, otoczenia, nie ma tła, które zwykle autorzy przedstawiają zanim na dobre zacznie się scena. Nie wiemy jak wyglądają bohaterowie, do końca nie zdajemy sobie sprawy jakimi motywami się kierują (choć zapiski Kady wiele wnoszą do oceny jej charakteru). Sami musimy, niczym puzzle, składać poszczególne części fabuły.
Książkę niezwykle szybko się czyta. Mimo 579 stron, wystarczy jeden dzień, żeby przebrnąć przez całość. Ja się tak nie spieszyłam. Wolałam delektować treścią :-)
Nie sposób też nie wspomnieć o wydaniu. Z czystym sumieniem mogę dać mu 10/10. Twarda okładka, przykuwająca wzrok obwoluta, mnóstwa niesamowitych grafik. Wydawnictwu zależało, by polska edycja wyglądała tak jak oryginalna. I rzeczywiście, prezentuje się świetnie!
Jeśli macie ochotę na niezwykłą książkę, w której napięcie wzrasta z każdą stroną, a zwrotów akcji nie brakuje "Illuminae" jest strzałem w dziesiątkę. Ja pewnie jeszcze nie raz do niej wrócę i mam nadzieję, że część 2 "Gemina" również zagości na półkach polskich księgarń, zwłaszcza, że ta historia jeszcze się nie skończyła...
0 komentarze