#67 William Andrews - Córki smoka [PREMIERA]

marca 07, 2018



Dziś, 7 marca, ma premierę niezwykła książka, wobec której nie sposób przejść obojętnie. "Córki smoka" autorstwa Williama Andrewsa jest hołdem złożonym ponad dwustu tysiącom kobiet skrzywdzonym w czasach II wojny światowej przez japońskich żołnierzy, traktujący je niczym przedmiot. 

Daleki Wschód dla mnie, osoby wychowanej w kulturze europejskiej, stanowi wielką zagadkę. Nigdy specjalnie nie interesowałam się tamtym zakątkiem świata, bo po pierwsze, trochę za daleko, a po drugie bliżej mi rodzimej. Raz na jakiś czas dochodziły wprawdzie do mnie informacje o tym, co dzieje się w tamtym rejonie, ale bardziej jako ciekawostka. Ot, fajnie popatrzeć jak Chińczycy witają nowy rok - smoka, psa, kury czy konia, Japończycy podziwiają kwitnące wiśnie w cesarskich ogrodach, a południowi Koreańczycy organizują zimowe igrzyska olimpijskie. 

Potem wpadła mi w ręce książka "Córki smoka" i może posłużę się wyświechtanym frazem, ale już nic nie było takie samo.  

O Korei wiem tyle, co nauczono mnie na lekcjach historii albo co zobaczyłam w telewizji. O wojnie z lat pięćdziesiątych, w wyniku której doszło do podziału na północ i południe. Południe - dziś nowoczesne, technologicznie wyprzedzające niemal cały świat. Północ - rządzoną twardą ręką dyktatora mającego fioła na punkcie broni atomowej, podczas gdy większość jego rodaków przymiera głodem. Nie raz widziałam jak umęczony człowiek z północy przedziera się przez granicę, żeby na południu zacząć normalnie żyć. 

A to wszystko dzieje się między ludźmi mówiącymi tym samym językiem. 

"Córki smoka" opisują wyjątkowo brutalną, ciemną i nadal nieznaną historię kobiet do towarzystwa. W latach 1910-1945 Korea znajdowała się pod japońskim jarzmem. Koreańczycy, pod groźbą śmierci musieli wypełniać polecenia żołnierzy japońskich. Wiele dziewcząt, czasem nawet dzieci, zostało wysłanych do tzw. stacji komfortu, gdzie miały im służyć w celach seksualnych. Główna bohatera, którą los nie oszczędził, przyznała, że codziennie musiała przyjmować 35 mężczyzn, a w chwili przybycia do stacji miała zaledwie 14 lat! Dziewczęta zachodziły w ciążę, którą usuwano, ponoć za pomocą wieszaka. Niektóre organizmy nie były w stanie przeżyć takiej katorgi. 

Hong Jae-hee udało się przeżyć, żeby znacznie później opowiedzieć swojej wnuczce, oddanej do zagranicznej adopcji Annie Carslon, o swoim życiu. Nie szczędzi przy tym okropnych opisów, które sprawiły, że nierzadko burzyła się krew w moich żyłach. Stopniowo, Anna poznaje tajemnicę czarnej karty w historii stosunków japońsko-koreańskich.

Książka to emocjonalny rollercoaster. Chwilami, czytając o bezradności bohaterki wobec tego, co ją spotkało, miałam ochotę odłożyć ją na bok i już nie wracać, ale potrzeba poznania całej jej historii była silniejsza. Dla mnie Jae-hee i tysiące podobnych jej kobiet zasługują aby głośno o nich mówić, zwłaszcza, że rząd japoński nawet teraz stara się zamieść sprawę pod dywan i najlepiej już nigdy do niej nie wracać. W posłowiu autor dodaje, że kobiety te, właściwie już staruszki, regularnie spotykają się pod ambasadą Japonii w Seulu, chcąc wywrzeć nacisk na sąsiadów zza morza. Póki co, nie zdaje się to na wiele. Japonia nie chce przyznać, ze taki proceder miał miejsce. Może kiedyś bohaterkom uda się wymusić przyznanie do winy.

Zastosowana przez Andrewsa narracja pierwszoosobowa sprawia, że przeżycia pani Hong stają się żywe, namacalne, przez co każda ze scen wywiera jeszcze większe emocje. 

Serdecznie polecam "Córki smoka". To nie tylko wspaniale napisana opowieść o trudnym życiu w kraju, którego większość z nas zupełnie nie zna. William Andrews poruszył trudny temat, niewygodny dla ludzi żyjących w XXI wieku.


Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe!

You Might Also Like

0 komentarze

Szukaj na tym blogu

Like us on Facebook

Flickr Images