Właśnie dziś, 29 lipca przypada 65 rocznica opublikowania w Wielkiej Brytanii pierwszego tomu "Władcy pierścieni". Znacie? Na pewno. Albo czytaliście, albo oglądaliście, a może ani jedno, ani drugie, ale na pewno słyszeliście. Trylogia jest światowym fenomenem, sprzedanym w ponad 150 milionach egzemplarzy, ustępującym jedynie "Opowieści o dwóch miastach" Karola Dickensa.
Ja czytałam wszystkie trzy części dwa razy, a film oglądałam tyle razy, że nie jestem w stanie zliczyć. "Władca pierścieni", razem z Harrym Potterem rozpoczęły moją wielką przygodę z fantastyką, która trwa do dziś. Owszem, czasem opisy stawały się nieco przydługawe, ale od czego jest wyobraźnia, prawda? Za to opisy przejścia przez Morię, bitwy o Helmowy Jar czy wniesienia Froda przez Sama na szczyt Góry Przeznaczenia sprawiają, że chce się po raz kolejny wrócić do Śródziemia i znów przeżywać przygody z czwórką dzielnych hobbitów, Gandalfem, Aragornem, Legolasem czy Gimlim.
Pisaną przez 12 lat historię przetłumaczono na dziesiątki języków. I nie pomylił się C.S. Lewis mówiąc, że: "Dla nas, żyjących w paskudnym, zmaterializowanym i pozbawionym
romantyzmu świecie możliwość powrotu dzięki tej książce do czasów
heroicznych przygód, barwnych, przepysznych i wręcz bezwstydnie pięknych
opowieści jest czymś niezwykle ważnym”. Świat stworzony przez Tolkiena do dziś budzi zachwyt - ilość kultur, języków skonstruowanych przez autora sprawia, że podziw dla Brytyjczyka jest jeszcze większy.
Macie swoich ulubionych bohaterów? Z pewnością. Ja wprost przepadam za Peregrinem Tukiem i oczywiście Aragornem. Moją ulubioną krainą jest Rohan (domyślam się, że wielu woli Gondor, ale mnie ujęli Władcy koni), a negatywną postacią Saruman.
Mogłabym długo pisać o "Władcy pierścieni" i pewnie bym się nie znudziła. Niektórzy z Was też tak mają, prawda? To tylko potwierdza, że są na świecie książki, które nie tylko łączą pokolenia, ale i zapisują się na coraz dłuższej liście pozycji mających legendarny charakter.